Nie miałem dobrego terapeuty.


Czasem słyszę u osoby podejmującej kolejną próbę leczenia „nie miałam/em lub miałam/em dobrego terapeuty. Zawsze traktuję to jako wybieg. Oczywiście terapeuci są różni. Mają swoje mocne i słabe strony – dokładnie jak specjaliści z innych zawodów. Jedni skupiają się głównie na mechanizmach uzależnień mówiąc, że trzeba najpierw dobrze opanować swoje uzależnienie inni sięgają głębiej twierdząc, że bez tego trudno jest zachować trzeźwość itd. Można mnożyć różnice ale nie o tym chce pisać. Mam na celu wyjaśnienie z jakich powodów uznaję za wybieg słowa „nie miałem dobrego lub miałem bardzo dobrego terapeutę a jednak wróciłem do uzależnienia”. Pierwsze co mnie zastanawia to, czy dana osoba naprawdę chciała się zmienić. Czy tamto podejście do terapii wynikało z jej potrzeby zmiany życia, czy raczej z oczekiwań społecznych, rodzinnych innymi słowy nie było uwewnętrznione. Jeśli pacjent kieruje przyczynę nieutrzymania trzeźwości na terapeutę może to wskazywać na brak wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. To cecha uzależnienia.

 Element mechanizmów uzależnień – zawsze ktoś/coś jest winne nigdy nie „ja”. To ucieczka przed życiem, przed tym aby samemu stanowić o sobie, samemu decydować i wziąć za swoje wybory odpowiedzialność (zawsze jest „piję bo ona mnie denerwuje/szef się na mnie uwziął itp.). Pacjent który od relacji z terapeutą oczekuje, że to on nim pokieruje we właściwym kierunku i to wystarczy do tego aby stać się trzeźwym to moim zdaniem ktoś kto nadal tkwi w mechanizmach uzależnień. Bo oczekuje, że to z zewnątrz przyjdzie bez własnego wkładu rozwiązanie sytuacji. Wystarczy, że poczeka, zrobi co ktoś mówi i będzie to wystarczające do uzyskania zmiany życia. Oczywiście relacja z terapeutą jest motywująca i wiele dająca w pracy nad sobą niemniej bez własnego wkładu w ten proces nie wygra się z uzależnieniem. Bez uwewnętrzonej potrzeby zmiany nic z terapii nie będzie. Po prostu. Czy nas ktoś do czegoś zmusił jeśli tego naprawdę nie chcemy? Możemy poudawać, przez jakiś czas nawet stosować się do nowych zasad ale po jakimś czasie gdy nikt nie widzi, zrobimy i tak po swojemu. I tu właśnie tkwi sedno – udanej czy nie udanej terapii – czy ktoś chce tak naprawdę zmiany, chce zacząć trzeźwo żyć. Jeśli tak, to nawet jeśli trafi na nieodpowiedniego terapeutę to po prostu będzie szukał dalej. Czy znacie kogoś kto chciał kupić sobie buty a chodzi boso bo pan/pani w pierwszym sklepie o które pytał była niemiła czy tam po prostu ich nie było? Nie, ponieważ najzwyczajniej w świecie poszedł/a do innego. Jeśli tam nie było, to jeszcze do innego aż trafił/a na odpowiednie. Podobnie ma się rzecz z kimś kto naprawdę chce być trzeźwym. Będzie pytał, dociekał. Sam zastanawiał się nad sobą. Przyczynami swojego uzależnienia. Pracował nad wprowadzeniem zmian do swojego życia. Mimo trudności w poruszaniu trudnych dla siebie obszarów nie będzie przed nimi uciekał. Gdy przyjdzie załamanie i kryzys ktoś taki skupi się na szukaniu ratunku i otwarcie przyjrzy się sobie. Z pracy z terapeutą weźmie jak najwięcej ale w tym czasie będzie też szukał sam odpowiedzi na nurtujące go pytania w innych źródłach. To po prostu będzie jego własny proces rozwoju który zacznie dotyczyć całego czasu a nie godzinnej rozmowy z terapeutą czy terapii grupowej po których można odetchnąć i żyć po swojemu. Ktoś taki zdaje sobie sprawę, że wywalczenie trzeźwości zależy od niego, jego wkładu w ten proces. Terapeuta jest tylko drogowskazem, pomocą, nikt za nas nie idzie do dentysty, a sama wizyta u niego nic nie zmienia, trzeba poddać się leczeniu, terapeuta ma 5 % wpływu na dokonane zmiany. Nie więcej. Nie ma co szukać wymówek, po prostu weź odpowiedzialność za swoje życie i do dzieła.

Barbara Kowalkowska
Pedagog
Praktyk NLP
W trakcie certyfikacji Terapeuty Uzależnień


Kinga Kamińska
509146961
psycholog,
psychoterapeuta systemowy,
terapeuta uzależnień.
ul.Chopina 11/7U
07-200 Wyszków

http://feniks-gabinet-psychologiczny.blogspot.com/

http://kinja1976.wix.com/psycholog

uzaleznieniau@gmail.com

http://uzaleznieniau.blogspot.com/

Komentarze

  1. Jest takie stare buddyjskie przysłowie - "kiedy uczeń jest gotowy, pojawia się nauczyciel". Ja widzę to tak, że - parafrazując - kiedy uzależniony jest gotowy, pojawia się terapeuta :) I patrząc obiektywnie, wcale nie musi się on jakoś szczególnie wyróżniać na tle tych wszystkich poprzednich którzy byli źli, niekompetentni, nieempatyczni i w ogóle beznadziejni. Tak ich chcieliśmy widzieć, albo po prostu nie potrafiliśmy inaczej, bo to nie był jeszcze ten czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak, tu trudno cokolwiek jeszcze dodać do Twojej wypowiedzi;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz