Chciałabym dziś napisać bardziej szczegółowo o momencie
„przebudzenia”. Każdy z nas od czasu do czasu ma niepokojące
myśli które dobijają się do świadomości. Chodzi mi o
„podsumowania” naszych wcześniejszych planów i ich realizacji.
Gdzieś tam w sobie wiemy, że spodziewaliśmy się, że będziemy
dalej niż jesteśmy (np. będziemy mieli już wybudowany dom a nadal
mieszkamy w bloku itp.). Za młodu wydawało nam się,
że zmienimy cały świat, że nasze życie będzie zupełnie inne niż
to które obserwujemy u naszych rodziców czy sąsiadów. Czas
biegnie i bez względu na to jak bardzo się staramy rzeczywistość
weryfikuje nasze marzenia. Trzeba dużo mądrości, cierpliwości i
pokory aby na spokojnie i na bieżąco weryfikować nasze życie tak
aby było szczęśliwe. Czasem mimo licznych sukcesów (stanowisko w
pracy, szczęśliwa rodzina, dobre auto itp.) ludzie popadają w
depresję, popadają w uzależnienia od substancji psychoaktywnych bo
mają odczucie, że nic nie osiągnęli lub mało, nie to co chcieli.
Po o tym piszę? Ponieważ moment gdy uzależniony trzeźwieje jest
bolesny nie tylko dlatego, że przestaje działać substancja
psychoaktywna. W takim momencie dociera to co przed czym ucieka się
w uzależnienie. Z wielu rzeczy które bolą poruszę właśnie dziś
realizację swoich marzeń. Wszystko zależy od wieku w którym
człowiek zaczął walczyć o swoją trzeźwość. Jeśli przed 20 -
stką różnice między nim a jego rówieśnikami nie są jeszcze tak
widoczne. Większość jeszcze chodzi jeszcze do szkoły w ciągu
paru lat można ich dognić, nie mają rodzin, doświadczenia w
pracy itp. Sytuacja zaczyna być trudniejsza gdy już jest po 25 roku
życia i ma się skończoną szkołę podstawową, brak zawodu, brak
rodziny lub potargane relacje z mężem/żoną/ wyrzuty sumienia z
powodu zaniedbanych dzieci. Niemniej jeszcze jest się młodym. Można
wiele uratować. Z każdym kolejnym rokiem jest trudniej dla
osoby uzależnionej stanąć przed lustrem i zobaczyć ile straciła, ile
wyrządziła krzywd innym (bo one rosną z każdym dniem uzależnienia)
i jak będzie trudno mu zrealizować choć część z jego dawnych
planów i marzeń. To bardzo trudna droga dla wychodzącego z
uzależnienia. Potrzeba wiele przewartościować w swoim życiu.
Zastanowić się co stanowi prawdziwą wartość dla niego. Do czego
chce dążyć. Co osiągnąć. Dużo pracy trzeba włożyć w
akceptację realnej rzeczywistości. Tego w jakim momencie życia
jest. Tego co stracił/a i już nie da rady cofnąć. Nie będzie na trzeźwo oglądać jak np. dzieci stawiają pierwsze kroki
bo już teraz mają ponad 10 lat. Nie zyska pełnego zaufania swoich
rodziców czy teściów bo nie raz ich okradł itp. A jego żona/mąż
być może zawsze już zawsze co jakiś czas przeliczy ile ma pieniędzy w
portfelu.
Kiedyś marzył/a, że będzie szefową dużej firmy (bo
bystry/a i z dużym potencjałem) a teraz ma problemy aby ktoś
przyjął do pracy w sklepie bo brakuje historii zatrudnienia. Do
tego często pojawiają się problemy zdrowotne bo gdy przestaje się
pić/ćpać zaczyna się czuć swoje zdewastowane ciało wieloletnim
złym traktowaniem. Pamiętam nie jedną rozmowę gdy uzależniony/a mówi
o kolegach z dzieciństwa którzy mają rodziny, dzieci, mieszkania,
pracują, mają ustabilizowane życie wydające się szczęśliwe.
Pragnienie aby uśmierzyć te rozważania jest zazwyczaj duże. To
najprostsza droga do tego aby nie czuć, nie myśleć o tym. Niestety
bywa, że nie wystarcza determinacji aby przejść przez ten etap i
przerywa się terapię. Szkoda bo właśnie po tym etapie zaczyna się
być łatwiej. Gdy zobaczy się to czego się chciało i to w jakim
momencie się jest można zweryfikować swoje plany, marzenia - można zacząć
budować. |Jeśli zależy nam na wykształceniu – można zapisać się do
szkoły, gdy zależy na odbudowaniu relacji z rodziną – żoną,
dziećmi, rodzicami – można zacząć świadomie próbować je
odbudowywać, gdy zależy na założeniu rodziny – można już zacząć
pracować na umiejętnością budowania prawdziwych relacji a
odpowiedni ktoś się pojawi. Od momentu gdy zaczyna się działać w
kierunku którym nam naprawdę zależy, wraca chęć i nadzieja, że może
być naprawdę fajnie w życiu. Pamiętam dumę i radość jednego z
pacjentów ze zdanego egzaminu na prawo jazdy chyba po 9 latach od
pierwszego przerwanego przez narkotyki kursu. Radość z urodzenia
dziecka, lub z pierwszych trzeźwych rozmów z dziećmi. Uzależnieni
którzy trzeźwieją i adekwatnie nazwą swoje potrzeby i zaczną je
realizować czasem dużo bardziej doceniają to co dla innych jest
oczywiste ( ze łzami w oczach relacjonują: powiedziała do mnie
„tatusiu kocham Cię”). Stają się bardziej świadomi siebie i
życia. Dlatego mogą żyć teraz bardziej „pełnie”. Czasem
przychodzi mi do głowy porównanie uzależnienia do więzienia –
być może siedziałeś ponad 10 lat – sporo czasu, nie wszystko da
się nadrobić ale teraz jest już wolność. Można zaczerpnąć
głęboko powietrze, rozluźnić się i cieszyć z wolności. Jest
tyle piękna, miłości wokół. Warto to dostrzec i zacząć w tym
uczestniczyć i budować dobro i w sobie i wokół.
Barbara Kowalkowska, Kinga
Kamińska
509146961
psycholog,
psychoterapeuta
systemowy,
terapeuta uzależnień.
ul.Chopina 11/7U
07-200
Wyszków
http://feniks-gabinet-psychologiczny.blogspot.com/
http://kinja1976.wix.com/psycholog
uzaleznieniau@gmail.com
http://uzaleznieniau.blogspot.com/
https://www.facebook.com/UzaleznieniaU/?ref=bookmarks
"Dużo pracy trzeba włożyć w akceptację realnej rzeczywistości."
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a jak się nie wie do końca co jest realne? Napisze Pani kiedyś coś o leczeniu osób z zaburzeniami psychicznymi czyli z tzw. podwójną diagnozą?