Często spotykam się w pewnym momencie terapii ze
smutkiem i przygnębieniem u osoby uzależnionej. Dzieje się tak często
gdy rozmawiamy o tym jak takie osoby żyły przed zażywaniem substancji
psychoaktywnych. Wspominamy czy byli wtedy szczęśliwi, zadowoleni,
spokojni, pewni swojej wartości, mieli zainteresowania. Czy żyli w
atmosferze spokoju, mieli wspierających bliskich, kolegów i przyjaciół.
Czy były jakieś traumatyczne zdarzenia. Jak czuli się w grupie
rówieśniczej
– czy czuli się akceptowani przez innych? Jak myśleli o sobie, o innych?
Czy uważali siebie za wartościowych? Mieli swoje zainteresowania?
Niestety zazwyczaj okazuje się, że alkohol/narkotyki inne uzależnienia
nie wzięły się przypadkiem. Zwykle w życiu osoby uzależnionej wydarzyło
się coś bardzo trudnego (śmierć bliskiej osoby, jakieś wydarzenie
traumatyczne np. wykorzystanie seksualne), żyli w rodzinie dysfunkcyjnej
(np. rodzice byli uzależnieni, używali przemocy fizycznej lub
psychicznej). To zaburzyło prawidłowy proces dorastania. Zamiast
swobodnie się rozwijać, doskonaląc umiejętności komunikacyjne oparte na
poczuciu bezpieczeństwa i otwartości w rodzinie będąc coraz bardziej
świadomym swoich mocnych i słabych stron wyrasta osoba pełna lęku, obaw,
zamknięta w sobie, nie wierząca w siebie, nie dostrzegająca swoich
kompetencji.
Te uczucia przerastały zdolności uniesienia tego cierpienia
i jako antidotum na wszystko pojawił się narkotyk/alkohol inne
uzależnienia.
Dzięki nim ktoś dawał sobie radę z tym co go spotykało. Bez nich stawał
się bezradny wobec lęku i różnego rodzaju swoich ograniczeń. W tym
momencie dociera do osoby uzależnionej że wyjście z uzależnienia nie
obejmuje tylko zaprzestania zażywania substancji psychoaktywnych. To
sięgnięcie głębiej. Zobaczenie tego przed czym się tyle lat uciekało.
Powrót do sytuacji, zdarzeń przed którymi się uciekało. Słyszę wtedy
często wypowiedziane ze smutkiem „ile to jeszcze przede
mną pracy”. Sytuacja wydaje się beznadziejna i przygniatająca. Nie do
przejścia. Oczywiście nie jest to proces łatwy ale myślenie w taki
sposób jest błędne. Po pierwsze wtedy było się samemu w przeżywaniu tego
bólu. Teraz jest przewodnik, który pomoże to wszystko wyrazić, przeżyć,
będzie wsparciem. Druga różnica to najczęściej osoby uzależnione
sięgają po substancje psychoaktywne w późnym dzieciństwie. Teraz są już
ludźmi dorosłymi dysponujący
różnymi możliwościami działań. Wtedy byli bezradnymi dziećmi wobec tego
co się działo (bo co np. może zrobić chłopiec gdy pijany ojciec bije
matkę?). Mimo że
uzależnienia zaliczamy do chorób pierwotnych to jednak zanim z samego
uzależnienia wynikną problemy często mamy w sobie jakiś brak który
wypełniamy uzależnieniem ( daną substancją czy czynnością) by nie czuć tej pustej przestrzeni, by ten ostatni puzzel dopasować. Po uświadomieniu sobie tych faktów zmienia się perspektywa
patrzenia. Wychodzi się z dziecięcego poziomu myślenia (każdy z nas ma
możliwość myślenia w trzech pozycjach: dziecko, dorosły lub rodzic) i
zaczyna myśleć jako dorosły. Z tej nowej perspektywy dawne nawet
największe problemy stają się mniej straszne. Nadal są trudne ale już
do przejścia bo dorosły ma znacznie więcej sił, umiejętności od dziecka
i może unieść to co wcześniej było niemożliwe do przeżycia. Warto wtedy
pomyśleć o sobie i swojej sytuacji w życiu jak o domu przed remontem. Jak wiemy zawsze jest trudno zabrać się za tak poważną pracę.
Wymaga to wysiłku i jakiegoś czasu wytężonej pracy, niemniej każdy też
wie, że później żyje się przyjemniej i wygodniej. Na początku wymagany
jest plan działań – określenie obszarów które
warto przebudować. W pierwszej fazie zwykle jest więcej bałaganu (chaosu
emocjonalnego) niż było przez rozpoczęciem pracy. Z biegiem dni coraz
bardziej widać efekty i pojawia się uczucie zadowolenia z rozpoczętego
wysiłku. Niby się nie czuło ciężaru i napięć ale gdy już trudne obszary
są przepracowane odczuwa się jakby ktoś zdjął z pleców tony. Łatwiej się
zasypia i lepiej wysypia. Pacjenci stają się spokojniejsi, radośniejsi.
Łatwiej i bardziej otwarcie wchodzą w relacje. Mają więcej
wiary w siebie i innych. Pojawia się uczucie sprawczości – bo dali radę,
przezwyciężyli swoje obawy i stali się ludźmi wolnymi. Do działa:)
Barbara Kowalkowska, Kinga Kamińska
509146961
psycholog,
psychoterapeuta systemowy,
terapeuta uzależnień.
ul.Chopina 11/7U
07-200 Wyszków
http://feniks-gabinet-psychologiczny.blogspot.com/
http://kinja1976.wix.com/psycholog
uzaleznieniau@gmail.com
http://uzaleznieniau.blogspot.com/
https://www.facebook.com/UzaleznieniaU/?ref=bookmarks
A jeśli lęk przed przepracowaniem bólu z dzieciństwa jest niemal paraliżujący, to jak to przełamać? :(
OdpowiedzUsuńPo malutku, z pomocą terapeuty, nigdy już to co było w przeszłości nie zrani nas tak samo mocno jak to traumatyczne wydarzenie, te emocje są tylko echem nieważne jak silnym, a z tym co było traumatyczne daliśmy sobie radę skoro istniejemy... odwagi..
OdpowiedzUsuńWłaśnie słabo sobie daliśmy radę, bo w ciemnej otchłani narkotykowego bagna to nędzne to istnienie... ale jest światełko w tunelu i to całkiem jasne, byle nie zgasło... dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń