O kryzysach pisałyśmy już nie raz. Nie będę
teraz wracać do opisania tego zjawiska. Chcę zwrócić uwagę na
coś innego. Jako, że choć bardzo przykro mi to napisać kryzys na
pewno Cię dosięgnie. Nie ma możliwości aby go uniknąć. Będzie
rósł powili albo zaatakuje nagle. Wróci nieopanowana chęć
zażycia jako jedynego antidotum. Jako, że nie istnieje możliwość
uniknięcia samego kryzysu warto być na niego przygotowanym. Mieć
wypracowany schemat działania. Coś co mimo silnych emocji już na
tyle jest ugruntowane, że będzie w stanie zrównoważyć siłę
emocji. Trochę jak opis działania na morzu w trakcie sztormu. Warto
mieć przećwiczone i wypracowane metody aby mimo chaosu przeżyć to
szczęśliwie. Co to może być? Najlepiej proste czynności. Takie
które nie wymagają wiele wkładu i można je zastosować w każdych
warunkach. Oczywiście bieganie (wszelkie sporty), dbanie o siebie
(HALT) ma tu ogromne znaczenie i buduje trzeźwość. Mam na myśli
coś takiego co będzie na nieprzewidywalne wyjątkowe sytuacje.
Przecież nie pójdziemy pobiegać gdy np. Gdy nasi bliscy ulegną
wypadkowi i ich życie będzie zagrożone, zostaniemy
niesprawiedliwie potraktowani w pracy i bezpodstawnie zwolnieni,
nasza rodzina nagle straci do nas zaufanie bo ktoś zgubi pieniądze
i pierwsze skojarzenie padnie na nas. W takich momentach uczucia mogą
zalać nas niczym lawina i jedynym ratunkiem może wydawać się
zażycie substancji psychoaktywnych aby sobie z tym poradzić. Odpali
się stary schemat i to tak szybko i mocno, że będzie trudno sobie
z nim poradzić. Czyli co robić? Oczywiście w tym momencie zbieramy
to co wypracowaliśmy wcześniej. Mam na myśli uwewnętrznioną
pokorę wobec nałogu i co dzięki niej wcześniej wyćwiczyliśmy w
sobie. Zbawienny jest uwewnętrzniony dystans do targających emocji
i świadomość, że one miną jeśli odpowiednio sobą pokierujemy.
Pisałam wcześniej o tym aby mieć w zanadrzu wypracowane jakieś
czynności które można wykonywać wszędzie. Moim zdaniem zbawienne
są wszelkiego rodzaju techniki rozluźniające i medytacyjne.
Gdy rozmawiam o tym z osobami uzależnionymi często reagują na to niedowierzaniem i niechęcią. Nie są do nich przekonani, nie wierzą w ich moc. Wiążą się również z kontaktem z własnym ciałem a to jest to przed czym całe życie uciekali więc łatwiej im podważyć ich skuteczność niż zacząć ćwiczyć. Jedną z najprostszych metod o których mówię to napinanie i rozluźnianie mięśni całego ciała – najpierw partiami i liczenie do trzech (np. Najpierw palce u lewej nogi zaciskać i liczyć do trzech i wypuścić powietrze, potem u prawej znów do trzech i wypuścić powietrze, następnie lewą łydkę itd.) na koniec zaciskamy trzykrotnie mięśnie całego ciała liczymy do 3 i rozluźniamy. Tę czynność powtarzamy trzykrotnie. Wydaje się to tak proste i mało skuteczne prawda? Miałam zwroty, że ktoś kto zaczął stosować to codziennie przed snem mówił o tym, że łatwo zasypia (a to częsty problem osób uzależnionych bo gdy się leży i zamyka oczy to wracają obrazy, wspomnienia o starych czasach i trwa walka z przekierowaniem myśli od substancji psychoaktywnych). Pamiętam też opowieść gdy jeden z pacjentów przeżył bardzo silny konflikt w rodzinie. Była to osoba bardzo porywcza. To było już po tym jak skończył terapię i już około pół roku pracował. W tym momencie gdy cała sytuacja się odgrywała jedynym na co się zdobył aby nie pójść starym schematem i nie zażyć to położył się (miał to szczęście, że był w domu) i zaczął napinać mięśnie według schematu. Nie wie jak długo to trwało. To było jedyna czynność która go potrafiła zatrzymać. Napinał je tak długo aż emocje opadły. Uspokoił się i zaczął myśleć racjonalnie. Mogło się tak stać bo ćwiczone regularnie rozluźnianie miało swoją moc. Mogło stanowić przeciw wagę. Podobny skutek może mieć to jeśli ktoś zacznie ćwiczyć medytację oddechem – można ją wykonać wszędzie, w pracy, w autobusie itp. Innym sposobem jest uważność na doznania – skupienie się na tym co akurat dotykam. Lub na czuciu podłoża. Metod jest bardzo dużo. Najważniejsze to znaleźć dla siebie najodpowiedniejszą (każdy lubi coś innego) i stosować regularnie. Regularność jest tu kluczowa.
Gdy rozmawiam o tym z osobami uzależnionymi często reagują na to niedowierzaniem i niechęcią. Nie są do nich przekonani, nie wierzą w ich moc. Wiążą się również z kontaktem z własnym ciałem a to jest to przed czym całe życie uciekali więc łatwiej im podważyć ich skuteczność niż zacząć ćwiczyć. Jedną z najprostszych metod o których mówię to napinanie i rozluźnianie mięśni całego ciała – najpierw partiami i liczenie do trzech (np. Najpierw palce u lewej nogi zaciskać i liczyć do trzech i wypuścić powietrze, potem u prawej znów do trzech i wypuścić powietrze, następnie lewą łydkę itd.) na koniec zaciskamy trzykrotnie mięśnie całego ciała liczymy do 3 i rozluźniamy. Tę czynność powtarzamy trzykrotnie. Wydaje się to tak proste i mało skuteczne prawda? Miałam zwroty, że ktoś kto zaczął stosować to codziennie przed snem mówił o tym, że łatwo zasypia (a to częsty problem osób uzależnionych bo gdy się leży i zamyka oczy to wracają obrazy, wspomnienia o starych czasach i trwa walka z przekierowaniem myśli od substancji psychoaktywnych). Pamiętam też opowieść gdy jeden z pacjentów przeżył bardzo silny konflikt w rodzinie. Była to osoba bardzo porywcza. To było już po tym jak skończył terapię i już około pół roku pracował. W tym momencie gdy cała sytuacja się odgrywała jedynym na co się zdobył aby nie pójść starym schematem i nie zażyć to położył się (miał to szczęście, że był w domu) i zaczął napinać mięśnie według schematu. Nie wie jak długo to trwało. To było jedyna czynność która go potrafiła zatrzymać. Napinał je tak długo aż emocje opadły. Uspokoił się i zaczął myśleć racjonalnie. Mogło się tak stać bo ćwiczone regularnie rozluźnianie miało swoją moc. Mogło stanowić przeciw wagę. Podobny skutek może mieć to jeśli ktoś zacznie ćwiczyć medytację oddechem – można ją wykonać wszędzie, w pracy, w autobusie itp. Innym sposobem jest uważność na doznania – skupienie się na tym co akurat dotykam. Lub na czuciu podłoża. Metod jest bardzo dużo. Najważniejsze to znaleźć dla siebie najodpowiedniejszą (każdy lubi coś innego) i stosować regularnie. Regularność jest tu kluczowa.
Barbara Kowalkowska
Kinga Kamińska
Pedagog
Praktyk NLP
W trakcie certyfikacji Terapeuty Uzależnień
509146961
psycholog,
psychoterapeuta systemowy,
terapeuta uzależnień.
ul.Chopina 11/7U
07-200 Wyszków
http://feniks-gabinet-psychologiczny.blogspot.com/
http://kinja1976.wix.com/psycholog
uzaleznieniau@gmail.com
http://uzaleznieniau.blogspot.com/
Ok, mam swoje metody, które są bardzo skuteczne i wierzę w ich moc. To głównie medytacja vipassana i różne techniki relaksacyjne. Ale jest taki problem - kiedy pojawia się chęć wzięcia, a w zasadzie nie chęć, tylko silne pragnienie, nie zawsze potrafię zastosować to w praktyce. Chodzi o ten moment podjęcia decyzji - usiąść i medytować, czy telefon do dilera. Ta jedna decydująca sekunda, co z tym zrobić?
OdpowiedzUsuńZająć się czymś, zadzwonić do przyjaciela, medytować. Trzeba samemu poszukać co najlepiej pomaga. Pragnienie zawsze jest jak fala, ta świadomość może pomóc, to mija, nawet najsilniejsze
OdpowiedzUsuń